2. „Sophie,wróć! Historia psa-rozbitka” Emma Pearse

Dzisiaj przychodzę do was z książką-debiutem australijskiej dziennikarki, Emmy Pearse

Według informacji z okładki , Pani Pearse przez dziesięć lat pracowała w Nowym Jorku i pisała dla amerykańskich magazynów. Obecnie mieszka na zmianę w Australii i USA.

Jak na debiut, jest to naprawdę całkiem dobra lektura. Z całego serca polecam, jeśli ktoś lubi obyczajówki :)






Garść statystyk:
Ilość stron:237
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN

Data wydania: 2012

„Każda dziewczynka potrzebuje psa, mamusiu..."
W życiu (prawie) każdej dziewczynki nadchodzi moment, w którym,w taki lub inny sposób, informuje pozostałych domowników, o skrytym do tej pory pragnieniu posiadania zwierzątka. Bridget Griffith była właśnie taką typową nastolatką, która zakochała się w małych szczeniaczkach, oglądanych przez witrynę sklepową. Nie trzeba było długo czekać, żeby Sophie podbiła serca wszystkich członków jej rodziny.

Mały, leniwy pies pasterski od samego początku miał więcej praw, niż jakiekolwiek poprzednie zwierzę Griffithów. Od lat wyznawana w ich domu zasada " Zwierzęta nie mają tych samych przywilejów, co ludzie" nie dotyczyła suczki. Bridget przelała na nią całą swoją miłość, a rodzice nie mieli serca zabraniać jej czegokolwiek, patrząc jak bardzo i ona, i Sophie Tucker były szczęśliwe. Z czasem również Jan i Dave, a nawet oporny Luke pokochali szczeniaka. Zwłaszcza gdy zabrakło ich wieloletniej towarzyszki, znajdowali otuchę w nowej domowniczce. 

Lata mijały i, w końcu, jej ukochana właścicielka musiała wyjechać na studia. Gdy wszystkie dzieci Griffithów opuściły rodzinne gniazdo, małżeństwo odczuwało pustkę, jakiej nie doświadczyło nigdy wcześniej. Przetrwać ten czas pomagała im suczka, która nie odstępowała ich wtedy na krok. Rano wchodziła do pokoju i jej pyszczek był pierwszą rzeczą, którą Dave widział po przebudzeniu. Razem jedli śniadanie i czytali gazetę. Później, gdy pan domu wychodził do pracy, suka szukała Jan. Po południu odzwiedzali ogród botaniczny, a także pływali nową łodzią - Honey May.

To właśnie na niej rozpoczął się dramat Griffithów. Pogoda na morzu jest nieprzewidywalna i los chciał, że Sophie niepostrzerzenie wpadła do wody. Małżeństwo długo nie mogło się pogodzić ze stratą ulubienicy, mimo iż dobrze wiedzieli, że pies nie ma szans wygrać walki z niespokojnym oceanem. Cała rodzina przeżyła ciężki wstrząs. Wszyscy próbowali żyć dalej, ale nic już nie było takie samo bez małej Tucker. Bardzo za nią tęsknili, dlatego, gdy usłyszeli, że na pobliskiej wyspie spostrzeżono psa, zakiełkowało w nich ziarnko nadziei, iż ich psina przetrwała i jeszcze wróci do domu.

Jest to bardzo wzruszająca opowieść, zwłaszcza dla miłośników zwierząt, pełna miłości, ciepła i ukazująca w pełnym świetle, jak silna jest więź łącząca psa i jego właściciela. 

Według mnie minusem tej książki był fakt, że już na pierwszych stronach możemy przeczytać, iż suczka przeżyła. Wiem, to nie jest trzymający w napięciu thriller ani nic z tych rzeczy, ale według mnie utwór byłby bardziej wciągający, gdyby czytelnik miał tą wewnętrzną potrzebę przeczytania kolejnej strony, żeby dowiedzieć się, jak potoczyły się losy Sophie Tucker. Ja, wiedząc, jak cała historia się zakończy, byłam nią najzwyczajniej w świecie znudzona, bo ten typ książek zdecydowanie nie jest moim ulubionym. 

Jeśli jednak nie poszukujecie mocnych wrażeń i nie wymagacie mistrzowskiego poziomu,a chcecie po prostu odpocząć przy dobrej lekturze, to mogę ją szczerze polecić :)



Recenzja dotyczy wyzwań:
"Czytamy debiuty pisarskie" [klik]

5 komentarzy :

  1. Kiepsko z tym zdradzaniem fabuły już na samym początku, ale ja jako miłośniczka psów chętnie przeczytam:)

    A ta przy okazji to wyłącz sobie weryfikację obrazkowa na blogu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za tę uwagę. Nawet nie zauważyłam, że ta opcja jest włączona ;)

      Usuń
    2. Włącza się zawsze automatycznie przy nowych blogach:)

      Usuń
  2. Książka nie dla mnie, ale moja siostra uwielbia psiaki, więc jej polecę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam tę książkę w przecenie, bodajże w Auchan. Miałam ją w rękach, włożyłam do koszyka, szłam już do kasy... ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam. Teraz żałuję... Chociaż rzeczywiście, mogli potrzymać trochę czytelnika w niepewności :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś to proszę, zostaw komentarz :)
Dla Ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja do dalszego pisania!

Wiecznie Zaczytana © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka