Mamy dziś już drugi dzień sierpnia, więc małe podsumowanie miesiąca nikomu by nie zaszkodziło. Wynik recenzencki jest niestety o wiele gorszy niż planowałam. Zniknęłam znowu na dwa tygodnie - nie było mnie ani u siebie, ani u Was, Powód? Mój komputer najzwyczajniej odmówił współpracy, a tekst z telefonu wygląda wręcz koszmarnie. Teraz wracam, pełna nowej energii :)
To podsumowanie będzie króciutkie i bardzo ogólne, bo nie chce mi się chociażby zliczać liczby przeczytanych stron - zawsze robię to z pomocą recenzji, a teraz niektóre z lipcowych powieści powędrowały na biblioteczną półkę i nie mam pojęcia, jak grube były ;)
W lipcu pochłonęłam 5 książek i jestem wbrew pozorom zadowolona z siebie, gdyż bywały miesiące, w których nie miałam styczności z żadną.
Pierwsze podmuchy wakacji umiliły mi:
Czytaj dalej...
To podsumowanie będzie króciutkie i bardzo ogólne, bo nie chce mi się chociażby zliczać liczby przeczytanych stron - zawsze robię to z pomocą recenzji, a teraz niektóre z lipcowych powieści powędrowały na biblioteczną półkę i nie mam pojęcia, jak grube były ;)
W lipcu pochłonęłam 5 książek i jestem wbrew pozorom zadowolona z siebie, gdyż bywały miesiące, w których nie miałam styczności z żadną.
Pierwsze podmuchy wakacji umiliły mi:
- "Wilk" i "Wilczyca" Katarzyna Berenika Miszczuk (recenzja zbiorowa wkrótce!),
- "Rok 1984" George Orwell,
- "Jutro" John Marsden,
- "Statek śmierci" Yrsa Sigurdardottir.
Ciężko mi wybrać najlepszą z nich, bo każda była z innego gatunku i miała w sobie coś niezwykłego. Natomiast mianem najgorszej muszę chyba niestety okrzyknąć to słynne "Jutro" Johna Marsdena, po którym spodziewałam się naprawdę wiele, a wyszło.. Jak wyszło, czyli mocno przeciętnie.
Na blogu pojawiły się tylko trzy teksty i jest mi bardzo wstyd, ale wypadki chodzą po ludziach. Trzeba się z tym pogodzić. Mam nadzieję, że sierpień będzie lepszy!
A jak Wam minął lipiec? :)