Garść statystyk:
autor: Markus Zusak
ilość stron: 495
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
rok wydania w Polsce: 2008
ocena 10/10
O autorze:
Markus Zusak to australijski pisarz. Jego matka była Niemką. W latach dzieciństwa opowiadała mu o III Rzeszy, bombardowaniu Monachium i Żydach, którzy przechodzili przez małe miasteczko, w którym mieszkała. Te opowieści nakłoniły go do napisania "Złodziejki książek".
Kilka słów ode mnie:
"Złodziejka książek" jest pierwszą książką, przy której płakałam. Nigdy nie uważałam się za Polkę. W takim sensie, że nie jestem zagorzałą patriotką, nie mam problemu z tym, żeby wyjechać stąd na stałe. Z tego powodu opowieści o wojnie nigdy nie wywoływały we mnie skrajnych emocji. Pewnie, przykro, ze tylu ludzi zginęło, ale ja podchodzę do tego trochę inaczej. Według mnie każde stulecie ma swoją tragedię, było - minęło. Nienawiść, którą do dziś dnia pałają Polacy do Niemców, mnie po prostu denerwuje. Nasi zachodni sąsiedzi wstydzą się swojej historii. Ale jaki mieli na nią wpływ? No właśnie, żaden. Więc dlaczego tyle osób ich potępia?
Mimo mojego podejścia, przy "Złodziejce książek" płakałam jak bóbr i to dwukrotnie. Dlaczego? Ano dlatego, że jest to książka... Ludzka. Nie ma tam nienawiści. Jest potępienie dla czynów Hitlera, wiadomo, ale.. To nie jest opowieść o tym, jak zły był Hitler. To historia o tym, jak się żyło podczas wojny - tym, którzy go popierali i tym, którzy z nim walczyli. Rozgrywa się ona w niemieckim miasteczku, co jest kolejnym plusem, bo w końcu ktoś pokazał, że Niemcy też tracili życia. Też bali się wychodzić domu. Trafiały się osoby, które również chroniły Żydów. Które nie zgadzały się z poglądami Fuhrera. Nareszcie ktoś przestał uogólniać. Znalazł się człowiek, który zrozumiał, że nie można oceniać pojedynczych jednostek po działaniach całego narodu. I za to panu Zusakowi biję pokłony.
"Wydaje mi się, że ludzie lubią oglądać akty destrukcji. Zamki z piasku, domki z kart - od tego się zaczyna. Mają specjalny talent do pomnażania dzieł zniszczenia"
Dla mnie? Ten utwór to arcydzieło, od początku do końca.
Piękna okładka jeszcze przed rozpoczęciem lektury wprawia nas w ten niesamowity nastrój. Jej prostota urzeka. Mała dziewczynka i śmierć, trzymający się za ręce, tańczący. Tę historię trzeba poznać.
"Żeby żyć. Bo życie warte jest życia. Choćby ceną była wina i wstyd"
Narracja z punktu widzenia samej Kostuchy była naprawdę oryginalnym pomysłem. Pierwszym, który wyróżnił tę książkę spośród tysiąca innych. Dzięki temu wydawało się, iż narrator jest bardziej obiektywny niż zwykle. Była to też zapewne zasługa warsztatu Zusaka. W tej książce czytelnik jest otoczony przez słowa. Wnikają, dotykają, przekonują, zagnieżdżają się, wzbudzają skrajne emocje.
Jest to historia Liesel, dziewczynki, która od najmłodszych lat miała do czynienia ze śmiercią. Została adoptowana przez państwa Hubermann. Jej papa ofiarował jej największy skarb - nauczył ją czytać i pisać. Dał jej sens istnienia, uczynił ją złodziejką książek, a również - nawet o tym nie wiedząc, uratował jej życie. Jej mama, Rosa, była osobą ostrą. Na ulicy Himmelstrasse była znana, jako jedna z tych, co lepiej im nie podpaść. Skrywała w sobie jednak wielkie serce, o istnieniu którego wiedziało niewiele osób.
"O ile Hansa Hubermanna i Erika Vanderburga jednoczyła muzyka, Maksa i Liesel łączyła namiętność do gromadzenia słów"
Liesel dorastała w hitlerowskich Niemczech. Tam, w biednej dzielinicy, na ulicy Himmelstrasse, poznała przyjaciół. Tam nauczyła się, co to znaczy dochować tajemnicy. Tam rozpoczęła jedno życie i tam, to pierwsze życie, skończyła.
"Ludzie jednak mają coś, czego im zazdroszczę. Mają dość rozumu, by umierać"
Naprawdę nie wiem, co mam napisać o tym tytule. Nie da się go potraktować w żaden znany mi sposób. Jest nieporównywalny do żadnego innego. On po prostu jest. Najcudowniejsza książka. Nie będę więc przedłużać. Pisać wypracowania, którego nikomu się nie chce czytać. Po prostu zachęcam : jeśli jeszcze nie czytaliście tej pozycji, to wyjdzcie teraz z domu, idzcie do biblioteki/księgarni i zapoznajcie się jak najszybciej z tą najpiękniejszą z opowieści.
Czytając tyle pochlebnych opinii o tej książce robi mi się na nią coraz większa ochota. Muszę w końcu sięgnąć po tą powieść :-D
OdpowiedzUsuńOj musisz! Grzech nie czytać, naprawdę :)
UsuńMyślę, że chęć czy niechęć do Niemiec wynika w dużym stopniu z tego, z którego regionu Polski się pochodzi. Ja jestem z Opolszczyzny i inaczej postrzega się tam Niemców niż np. w Krakowie czy Warszawie, zawsze jestem w szoku, gdy słyszę jak niemiło wyrażają się o nich moi znajomi. To przykre!
OdpowiedzUsuńA po książkę z chęcią sięgnę!
Pozdrawiam,
Ania (www.interesowania.blogspot.com)
Och, książka bardzo piękna, zdecydowanie jedna z moich najukochańszych. Brakuje słów. Mam tez na półce Posłańca tego autora, zamierzam sięgnąć w najbliższym czasie, mam nadzieję, że tez się zachwycę. :D Czytałaś może? :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło.
Właśnie dopiero dzisiaj, przy okazji szukania informacji o autorze, dowiedziałam się o "Posłańcu", także jeszcze nie czytałam, ale też mam zamiar w najbliższym czasie :)
UsuńKsiążka jeszcze przede mną, ale już niedługo :)
OdpowiedzUsuńKoleżanka od trzech lat stara się mnie przekonać żebym ja przeczytała, ja jednka nigdy nie mam czasu i bałam się, że ten rodzaj literatury do mnie nie przemówi.
OdpowiedzUsuńNo ale przyszedł na nią właśnie czas! Mam nadzieję, ze będzie mi się podobała tak samo jak Tobie :)
thousand-magic-lifes.blogspot.com/
Kocham mocno!
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych książek. Jest po prostu genialna!:)
OdpowiedzUsuńzgadzam się! :)
Usuńksiążek właśnie zaczęłam czytać i nie mogę się doczekać rozkręcenia akcji. :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że spodoba mi się tak bardzo jak Tobie. :)